Tony Renis - Quando, quando, quando - tekst piosenki, tłumaczenie piosenki i teledysk. Zobacz słowa utworu Quando, quando, quando wraz z teledyskiem i tłumaczeniem. Michał Bajor wykonywał tę piosenkę w programie "Sylwester z Jedynką 2005/2006"
R. Ja kocham Ty kochasz jak wiosnę maj ja kocham Ty. kochasz jak zieleń gaj i każdy błękitny świt jest nasz i każdy. dzień nam rozjaśnia twarz ja kocham Ty kochasz ja kocham. Ty kochasz znak tylko daj. 2. Lecz życie ma i te właściwość że się różowo nie układa że. zimno milczy patrzy krzywo i pięknych słów nie podpowiada.
[E Bb A Dm Gm] Chords for Michał Bajor - Nie chcę więcej with Key, BPM, and easy-to-follow letter notes in sheet. Play with guitar, piano, ukulele, or any instrument you choose.
W czerwcu Michał Bajor skończy 60 lat, ale czuje się o wiele młodziej i nie przywiązuje wagi do metryki. Dużo pracuje. Za kilka dni wystąpi na festiwalu w Sopocie.
. Michał Bajor o "Quo vadis" mówi: - To powinno być zrobione z wielkim rozmachem, na światowym poziomie. Zwłaszcza że poszło na to bardzo dużo pieniędzy Jedyną anglojęzyczną płytę Bajora słuchał między innymi Bob Geldof, a egzemplarz dostarczyła mu… Cher Michał Bajor jest przerażony, przestraszony i zasmucony tym, co dzieje się w Polsce, zwłaszcza podzieleniem społeczeństwa przez politykę, historię, geografię i sąsiadów Płyta "Od Kofty... do Korcza. Volume 2" to ciąg dalszy zapoczątkowanego pół roku temu podsumowania kilkudziesięciu lat przygody Michała Bajora z piosenką i zarazem dwudziesta pozycja w jego dorobku nagraniowym. Na płycie znajdziemy najważniejsze utwory muzycznym życiu piosenkarza i aktora – te, o których wydanie od lat prosili fani, i do których jednocześnie on sam ma szczególny sentyment. Nagrane i zaaranżowane na nowo, mogą z powodzeniem stanowić rodzaj klamry dla artystycznej drogi Bajora. "Od Kofty... do Korcza. Volume 2" zawiera wyłącznie kompozycje Włodzimierza Korcza, do tekstów tak wybitnych autorów, jak Jonasza Kofty i Wojciech Młynarski. Wydawnictwo promuje singiel i teledysk "Nie chcę więcej". Paweł Piotrowicz: "Od Kofty… do Korcza Vol. 2 " to płyta w pana dorobku nietypowa, gdyż, podobnie jak część pierwsza, zawiera nowe wersje utworów, które pan już w przeszłości śpiewał. Michał Bajor: Oczywiście łatwiej byłoby je przegrać, zrobić wielki box i wydać jako "The Best Of". Chciałem je jednak nagrać na nowo, z dzisiejszą dojrzałością i świadomością siebie na scenie. Odkrył pan w nich coś nowego? Oczywiście. Nie było tu nic z powtórki z rozrywki, że wszedłem do studia, "pyknąłem" sobie piosenkę i wróciłem do domu. Pozwolę sobie na troszkę odważne wyznanie, że niektóre z tych utworów nie do końca kiedyś rozumiałem. Nic dziwnego, bo jako 25- czy 30-latek nie miałem odpowiedniego doświadczenia, by śpiewać o dojrzałości obecnej w wielu z tych piosenek. Autorzy mi je proponowali, wiedząc, że Bajor zaśpiewa, nazwijmy to, mądrze. Ale ja wiem, że robiłem to bardziej intuicyjnie. A w tej chwili śpiewam, wiedząc o różnych sprawach dużo więcej. W związku z tym wykonywało mi się je teraz ciekawiej i łatwiej pod względem zrozumienia. I to podobno bije z tej płyty - mówią to także ludzie, którzy bardzo dobrze znają moje stare krążki. Zauważają, że śpiewa inny facet, sześćdziesięcioletni mężczyzna, a nie młodzieniec, który ma lat dwadzieścia kilka. Najbardziej byłem ciekawy utworów dramatycznych, kiedyś przeze mnie histerycznie wykrzyczanych, a dzisiaj po prostu zinterpretowanych. Proszę mi wierzyć, to ogromna różnica. Odnoszę wrażenie, że rzeczywiście jest dziś w panu dużo więcej spokoju niż kiedyś. Także na scenie. To by było okropnie, gdyby działo się inaczej. Trudno sobie wyobrazić, żeby facet, który ma kilkadziesiąt lat, latał jak głupi po scenie. Co innego Rolling Stonesi czy grupy rockowe, nawet te polskie, a co innego facet śpiewający piosenkę, którą kiedyś sam nazwał popem literackim. Po festiwalu Sopot ‘86 publiczność podzieliła się mniej więcej po połowie – na tych, którzy mnie miłowali, i tych, którzy nie lubili. Ci drudzy często nie przyjmowali moich interpretacji właśnie przez krzykliwość dramacików, które śpiewałem. Podobało się to oczywiście autorom, Młynarskiemu, Kofcie i tak dalej. Gdyby te osoby, które sobie wtedy powiedziały, że nie będą Bajora słuchać, poszły dzisiaj na mój koncert, część z nich mogłaby zmienić zdanie. Sądzę zresztą, że we mnie już kiedyś drzemał o wiele większy spokój, wystarczyło go tylko okiełznać. Ale trudno okiełznać 25-letniego chłopaka, w dodatku jeszcze pochodzącego z rodziny artystycznej. A kiedyś pan powiedział, że nie przykłada wagi do metryki. No tak, ale nie mogę zapomnieć, że mając trzydzieści lat mniej przeżyłem niż mając trzydzieści lat więcej. Co odróżnia twórcę dobrego od wielkiego? Pisanie o czymś. Jeśli tekst nie jest o czymś, strasznie źle mi się go śpiewa. Teraz, po odejściu Młynarskiego, chociaż wiem, że istnieją fajni autorzy, mam spory problem - bardzo mi będzie trudno podejść pod cokolwiek nowego. Niełatwo jest mi dawać kosza tym wszystkim, którzy do mnie przysyłają koperty z tekstami czy kompozycjami, ale muszę to robić. Nie mówię, że nie nagram nowej premierowej płyty, ale na ten moment nie widzę takiej możliwości. I dlatego robię covery. Ale mam też mnóstwo pytań i wątpliwości, że może to już ten moment, iż należy kończyć? Bo jeżeli się zaczęło na tak wysokiej drabinie, to mam teraz z niej schodzić na siłę tylko po to, żeby wydać płytę? Może już wystarczą same koncerty? Chociaż jestem w świetnej wytwórni. Zobaczymy... Śpiewał pan duety z młodszym artystami, choćby z Anią Wyszkoni - nie kusiło nigdy pana, by zrobić coś odważniejszego czy zupełnie nieszablonowego? Nagrać duet z hiphopowcem lub zespołem rockowym? Zupełnie nie. Takie rzeczy może robić Maryla Rodowicz, która nie boi się niczego i gdzieś to wszystko jej uchodzi, bo jest kolorowa, czasem wojująca. Zawsze taka była. Pan się takich eksperymentów boi? Myślę, że tak. Jestem postrzegany garniturowo, ewentualnie koszulowo, bo swetrowo już mniej, a dżinsowo to chyba najmniej. Chociaż 30 lat temu, kiedy wróciłem do Polski ze Stanów po rocznym stypendium, nosiłem takie spodnie. Nagrałem wtedy płytę po angielsku, jako jeden z pierwszych w Polsce ["Kings and Queens" z 1993 roku – aut.]. Ale dlatego, że byłem kojarzony z piosenką literacką, moja publiczność ją odrzuciła i płyta nie była sukcesem. Szkoda, bo naprawdę miała piękne kawałki i nie mówię tego dlatego, że je nagrałem, tylko po prostu to wiem. Miała ją w rękach Basia Trzetrzelewska, a z tego, co wiem, słuchał jej nawet Bob Geldof. Oczywiście nie mam pojęcia, czy całej czy może połowy jednej piosenki, ale słuchał. W jaki sposób do niego trafiła? Zawiozła mu ją Cher w pięknym aksamitnym pudełku, specjalnie dla niego przygotowanym. Ta… Cher? Tak. Była przyjaciółką dziewczyny fotografa, Amerykanina polskiego pochodzenia, zresztą współproducenta tej płyty i mojego przyjaciela. Potem dostaliśmy przez sekretariat Geldofa jego odpowiedź, że bardzo miło jest to zaśpiewane [śmiech].Wysłałem też CD Basi Trzetrzelewskiej, której spodobała się ta muzyka, mój śpiew, trochę mniej teksty. Napisała do mnie piękny list: "Czuję, że to nie jest twój repertuar. Chciałabym posłuchać tych piosenek, które śpiewasz po polsku i swoją barwą". Mam ten list do dzisiaj. A takie rzeczy jak z Geldofem się na świecie zdarzają, proszę mi wierzyć. Na tym polega ten świat. Rządzą nim przypadki czy wszystko jest zaplanowane? W moim życiu zawodowym jest bardzo dużo rzeczy zaplanowanych i sprowokowanych, ale jeśli chodzi o drogę życiową, jestem raczej zabawnym pechowcem. Na przykład w kwestii wyboru pokoi hotelowych. Zawsze trafia mi się, mimo wysokiej klasy hotelu, najgorszy pokój, w którym na przykład wysiadło ogrzewanie albo nie ma ciepłej wody. Za rok będę pisał książkę i będzie wiele o hotelach, po których mógłbym spokojnie napisać przewodnik. Albo o samolotach. Wsiadam do nowiutkiego dreamlinera i akurat na mój fotel kapie woda, bo się nad nim zepsuła klimatyzacja. A to wszystko w klasie biznes. Tego są dziesiątki przypadków w roku, ja to jakoś ściągam myślami, mam to bez przerwy. Nie lubi mnie elektronika, psują się przy mnie radia i odtwarzacze, kasują się moje taśmy w telewizji z różnymi programami. Jest pan wierzący? Tak, powiedzmy, że jestem, ale średnio u mnie z praktykowaniem, więc ci, którzy chodzą do kościoła, stwierdzą, że wierzący nie jestem. Niech im będzie… Ale fascynuje mnie też bardzo reinkarnacja i kosmos. Myślę, że gdybym nie był artystą, to chciałbym być astronomem. Astronautą może niekoniecznie, bo do tego potrzeba ogromnych sił psychofizycznych. Czytam wszystkie możliwe artykuły o tym, co się dzieje w kosmosie, oglądam programy telewizyjne. Może też dlatego bardzo lubię kino science fiction. Niekoniecznie o latających robakach, które się biją z żołnierzami. Oczywiście o "Obcym - 8. pasażerze Nostromo" nie mogę powiedzieć, że nie oglądałem - widziałem wszystkie części. W ogóle mam wrażenie, że jestem dość dziwny – mój znak to Bliźnięta i czuję, że mnie jest ciągle dwóch. Z jednej strony śpiewam piosenki z tekstem literackim, z drugiej lubię muzykę komercyjną i popularną. Nie są mi obce różne style muzyczne i dużo wiem o artystach, którzy je wykonują, zarówno polskich, jak i zagranicznych. Może heavy metal jest dla mnie za trudny, ale nie mogę powiedzieć, że to nie jest sztuka, skoro tyle milionów ludzi tego słucha. Nie jestem też jakimś wybitnym znawcą rock’n’rolla, ale wiem, że ten styl to potęga, w związku z tym go szanuję. Za to wszelkie muzyki ludowe czy górnicze troszeczkę mnie nudzą. A disco polo? Też trudno powiedzieć, że to nie jest odłam kulturowy, chociaż akurat, i to pewnie z wzajemnością, nie przepadam. Ale niech sobie będzie oczywiście, może tylko nie tak bardzo eksploatowane. Powinna istnieć jakaś równowaga między promocją gatunków muzycznych. Lubię za to bardzo amerykański pop - Prince’a, Jacksona czy Whitney Houston, która jest dla mnie boginią wszech czasów. Uwielbiam Barbrę Streisand, z przepięknym gwizdkiem w głosie. Kiedy słucham jej duetu z Céline Dion ["Tell Him" – aut.], to wydaje mi się, że śpiewa królowa ze służącą. Kanadyjka, owszem, ma bardzo dobry głos, ale przy Streisand to jednak różnica klas i emocji. To nie jest tak, że mi w głowie tylko Aznavour, Piaf i Demarczyk. Oni byli i są w moich zapatrywaniach muzycznych, na nich wyrosłem, ale dzisiaj słucham również utworów w klimatach młodzieżowych, także polskich. Bardzo lubię między innymi Margaret, Anię Wyszkoni, Annę Marię Jopek, Kayah czy Anię Dąbrowską. Chłopaków też jest paru fajnych na scenie, jak Piasek, Michał Szpak czy Pectus, no i sporo zdolnej młodzieży. Do tego cała masa grup rockowych i całe pokolenia uznanych artystów średniego i starszego pokolenia. Lubi pan tańczyć? Kiedyś lubiłem. Załóżmy, że jest pan na weselu i ktoś pana wyciąga na parkiet. To się nie daję, już nie. Bo zaraz wszyscy się gapią, jak ja tańczę. Czuje się pan, jako osoba rozpoznawalna, skrępowany popularnością? Nie przepadam za rozpoznawalnością, aczkolwiek się do niej przyzwyczaiłem. Mam bardzo charakterystyczną twarz, więc wszędzie mnie poznają - lubią czy nie lubią, bardzo dobrze znają, czy tylko trochę znają… Z drugiej strony, przyszedł już taki moment, że młodzież, która nie była na "Quo vadis" i nie widziała mojej roli Nerona, a niekoniecznie słucha piosenki literackiej, już mnie nie rozpoznaje, bo nie ma takiej szansy. I ja to rozumiem. Słuchają swoich. Kiedy byłem młody, też tak robiłem. Natomiast ci od trzydziestu lat w górę znają mnie bardzo dobrze. Raz, że "Quo vadis" było w szkole obowiązkowe, a dwa – było mnie w telewizji w swoim czasie bardzo dużo. Dziś także jest pana sporo, tylko że żyjemy w rzeczywistości, w której wszystkiego jest jakby za dużo – w kulturze, w sztuce, w sklepach. No i w telewizji. Nieustająco musimy dokonywać wyborów. Oczywiście. Kanałów mamy mnóstwo, do tego dochodzi Internet, który ma rażącą siłę. Ostatnio taksówkarz powiedział mi: "Dawno nie widziałem pana w telewizji". A ja mu na to: "Wie pan, w poniedziałek byłem na tym kanale, w środę na tamtym, a w piątek na tym, na tym i jeszcze na tamtym". I to prawda. Człowiek musiałby siedzieć całą dobę przed telewizorem i w Internecie. Jeżeli jest kilkaset stacji, to można artystę gdzieś złapać prawie codziennie. Do tego dochodzą powtórki z festiwali, wywiadów, programów i filmów. Neron z "Quo vadis" był pana ostatnią dużą rolą. Dlaczego od wielu lat właściwie nie występuje pan już w filmach? Był jeszcze taki kaprys jak rola w "To nie tak jak myślisz, kotku". Po Neronie byłem trochę zdziwiony, a nawet rozczarowany, że nie dostałem żadnej kolejnej propozycji. Byłem przekonany, że to była dobra rola. Ale film przyjęto, delikatnie mówiąc, nie najlepiej. Wiem, że był słaby, źle przyjęty przez krytykę, zbyt literacki i telewizyjny. A to powinno być zrobione z wielkim rozmachem, na światowym poziomie. Zwłaszcza że poszło na to bardzo dużo pieniędzy. Mówi się, że połowa gdzieś zniknęła i prawdopodobnie coś w tym jest - na pewno nie wylądowała w kieszeniach nas artystów, zapewniam [śmiech]. Natomiast z całą pewnością nie dostałem już potem żadnej propozycji, czego nie kapuję. Bo w kinie z przyjemnością bym wystąpił. Mam za to różne inne plany, nie tylko muzyczne. Chcę napisać książkę. Zrobiłbym to już teraz, ale postanowiłem trochę poczekać i zobaczyć, jak się poukłada sytuacja polityczna w Polsce i na świecie. Na razie jestem przerażony, przestraszony i zasmucony większością wydarzeń, które dzieją się wokół. Na naszym podwórku, ale nie tylko... Ze swojego przecież już niekrótkiego życia nie pamiętam takiej sytuacji, jaką mamy dzisiaj. Jesteśmy tak bardzo podzieleni przez politykę, historię i geografię, położenie, sąsiadów, a nawet rodzinnie. Może byłem za młody, żeby zrozumieć do dońca to, co się działo w końcówce lat 70. i na początku 80., bo miałem dwadzieścia lat. Teraz z kolei przeżywam to na nowo i z równą siłą, którą wtedy przeżywali starsi ode mnie o dziesięć czy dwadzieścia lat ludzie, którzy walczyli i byli bardzo świadomi tego, o co walczą. Najbardziej dla mnie poruszające jest to, że są dzisiaj całe rodziny są podzielone, bez względu na to, w co kto wierzy - do tego stopnia, że nawet święta planują osobno. To jest niebywałe w kraju, w którym wiara, przynależność do chrześcijaństwa i solidarność międzyludzka były i powinny być w dalszym ciągu tak ważne. I nagle zostało to przełamane na pół jątrzącym się mieczem. Myśli pan, że klamka zapadła i już nie da się tego odwrócić? Nie widzę światła w tunelu i nie mam wiele nadziei, co mówię z ogromnym bólem. Raz, że jestem za słaby w tych sprawach, a dwa - obserwuję zmęczenie tych, którzy się z tym nie zgadzają, należących do większości, jak i nieprawdopodobną siłę tych, którym się to udało i w to wierzą. A wiadomo, że rządzi i narzuca swoje reguły ten, kto ma władzę. Ale przecież mieliśmy w wakacje protesty ludzi, często bardzo młodych, którzy naprawdę wyszli na ulicę. Ale potem, jak padał deszcz, wyszło ich dużo mniej. Czy to dobry pomysł, by artyści zajmowali stanowisko w politycznych sprawach? Uważam, że prywatnie na scenie nie, ale poza nią, w życiu, artysta ma absolutne prawo powiedzieć o swoich poglądach. Zresztą na scenie w roli, piosence czy w skeczu również. Jesteśmy narodem, który, jak się spojrzy, od czasów Chrobrego, nie wykorzystywał swoich szans. A jeżeli to robił, to tylko na chwilę. Mnóstwo jest na to przykładów, czytałem całe artykuły i książki na ten temat, że nigdy nie potrafiliśmy docenić naszych wielkich chwil i nigdy nie umieliśmy, tak jak potrafią to o wiele mniejsze społeczności, złapać sukces za twarz i dojrzeć do tego, że możemy być potęgą. Na pewno nie będziemy nią dzisiaj, niestety. Nigdy tego nie wykorzystaliśmy, począwszy od liberum veto, a skończywszy na dzisiejszych czasach. Jest w nas Polakach coś takiego, że nie umiemy docenić chwili, w której potrafimy iść spokojniej, bardziej demokratycznie. Strasznie za to lubimy obiecanki. Oczywiście cały świat, począwszy od Ameryki, je lubi, one nie są naszym wymysłem. Ale rozmawiamy o naszym kraju, a w nim bardzo wyraźnie wygrywa hołdowanie chamstwu i bylejakości. To, w cudzysłowie, wstawanie z kolan - to może dla niektórych fajnie brzmi, ale pozwala na dużo różnych wychyleń głów, które nigdy by sobie na to nie pozwoliły, bo naprawdę były wcześniej w swojej nijakości mniejszością. Nadal zresztą nią są, ale zachowują się tak agresywnie i potrafią być tak niebezpieczni, że ludzie się po prostu chowają po domach. Zwłaszcza że jak się raz przekroczy granicę chamstwa, to trudno potem ją przestawić z powrotem. Albo jak się na nią pozwoli – i wciąż pozwala, nawet w programach rozrywkowych. Niektóre kabarety są tak przaśne i ordynarne, że czasem mam wrażenie, iż to jest Bawaria w Niemczech. Tylko że tam mają to raz do roku, a u nas jest codziennie i to w telewizji, za którą opłaca się abonament. Nie może być tak, że tam tylko się rechocze. Na szczęście są wyjątki, jak Joasia Kołaczkowska z kabaretem Hrabi, Ani Mru-Mru czy Neonówka. Ale zazwyczaj wychodzi jakiś kabaret, że nazwę go Pirdzi Mirdzi, wyśmiewając się z pijaków, księży, polityków czy mniejszości seksualnych. I to wszystko jest dla mnie nie do zniesienia. Na szczęście mogę szybko przełączyć kanał. Kiedyś ludzie nie rozumieli do końca elegancji i kultury Kabaretu Starszych Panów, ale w jakimś sensie oglądanie tego windowało ich do góry. Nawet całe wioski oglądały, bo siedziało takich dwóch eleganckich panów, i ta Kalina Jędrusik, Michnikowski, wszyscy świętej pamięci. Budowali taką atmosferę, że ludzie czuli się wyróżnieni, a w tej chwili nawet na festiwalach wychodzi piosenkarka bez braw, bo w ich czasie leci reklama margaryny. Albo konferansjer ma nakazane przez szefostwo telewizji, że ze względu na oglądalność, czas i ekonomię, musi natychmiast wejść na estradę kolejny wykonawca. I artysta na scenie nie ma szansy nacieszyć się brawami. Niestety, dzisiaj malejemy i równamy w dół, jeśli mowa o kulturze. Nie mówię, że chciałbym, żeby wróciły czasy, kiedy w Opolu śpiewałem z orkiestrą i Piotrkiem Rubikiem "Naszą niebezpieczną miłość" i bisowałem trzy razy - albo podobnie z Włodkiem Korczem "Nie chcę więcej". Wracałem na scenę tyle razy, ile chciała publiczność, a to było transmitowane. To też było trochę nie do zniesienia, bo koncerty kończyły się o piątej rano. Ale śpiewaliśmy tak długo, jak chciała tego publiczność w amfiteatrze. Jaki jest pana stosunek do tak zwanego internetowego hejtu, który się wylewa z co drugiego wpisu czy komentarza? Świetnie, że pan o to pyta, bo zapewne po tym wywiadzie odezwą się też anonimowi krytykanci zza szklanego ekranu Internetu. Niestety, muszę ich bardzo rozczarować. Nie czytam w Internecie nic na swój temat , dosłownie nic. I to od zawsze. Ani pochwał, ani krytyki. Proszę mi wierzyć, że w związku z tym lepiej śpię. Polegam tylko na zdaniu fachowców, mojej rodziny, menagera, przyjaciół i paru autorytetów, które są moją kamerą z zewnątrz. Nawet dziewczyna, która prowadzi moją oficjalną i jedyną prawdziwą stronę na Facebooku ( wywala hejterów, ale i przesadnych miłośników, zostawiając tylko konstruktywne i cywilizowane wpisy. Więc piszący cokolwiek o mnie na jakiejkolwiek stronie nie są przeze mnie czytani. I dzięki temu jestem zdrowszy i mogę skupić się na swojej pracy, życiu, najbliższych i mojej pasji: podróżach. Poleca pan? Gorąco. Świetna sprawa. A swoją drogą, gdyby więcej ludzi ignorowało tak zwanych hejterów, to może ich liczba zmniejszyłaby się, skoro pisaliby bez odzewu i odbijali się o ścianę. Niezły pomysł [śmiech]. Może ktoś wymyśli takie hasło: "Olewajmy hejterów". Byłaby jazda… Na nowej płycie przypomina pan między innymi utwór Włodzimierza Korcza "Do trzech cnót", z tekstem Wojciecha Kejne. Jakie cnoty są panu najbliższe? Warto być przyzwoitym, mówił profesor Władysław Bartoszewski. Warto też mieć wątpliwości, jak mawiał profesor Zbigniew Brzeziński. Gdyby trochę więcej osób je miało, to by to wszystko zupełnie inaczej się potoczyło. A trzecią cnotą jest kultura. Po prostu. Dodałbym jeszcze czwartą, tolerancję. Brakuje też powściągliwości w ranieniu tych, którzy są naszymi przeciwnikami, i szacunku dla tych, którzy myślą inaczej. Bardzo bym tego życzył obecnym włodarzom, bo niestety ta cnota w większości nie jest im dana. Co jest w życiu ważne? Na pewno ludzie, ale wybrani przez każdego z nas osobiście. Jednostki, ale nie masa. Mogę mieć poczucie solidarności z człowiekiem, ale na pewno wolałbym pochylać się nad tymi ludźmi, którzy myślą podobnie jak ja, czują podobnie jak ja i na przykład lubią podobną muzykę [uśmiech].Ale to absolutnie nie oznacza, że myślących inaczej skreślam i jestem wobec nich cyniczny. Ale od tego jest konstruktywny dialog, a nie wprowadzanie ukradkiem i bocznymi drzwiami wątpliwej i groźnej w skutkach rewolucji. Dlaczego mam na siłę w życiu, które trwa zaledwie kilkadziesiąt lat, hołdować kaprysom i zachciankom tylko dlatego, żeby się komuś przypodobać? Niektórzy tak robią albo, jak różni politycy, skaczą co kilka lat do innej partii. Bardzo nie lubię ludzi-chorągiewek. Życie szybko mija? Szybko. Za szybko? Za szybko. Jest pan szczęśliwy? To takie dziwne słowo, szczęśliwy. Jestem prywatnie niespełniony do końca, bo nie usłyszę nigdy "dziadku", natomiast jestem spełniony artystycznie, bo sądzę, że w tym gatunku muzyki i twórczości, które osiągnąłem, już nikomu nie przytrafi się taka kariera. A to dlatego, że percepcja dzisiejszego widza jest szalenie mało elastyczna i przy takiej ilości propozycji i ogólnie panujących trendów, trudno wybrać sobie dzisiaj akurat tego rodzaju kameralność, jaką ja reprezentuję. W związku z tym mam ogromną publiczność, śpiewając w filharmoniach, w operach, w domach kultury i w teatrach, a nie w klubikach. Dzięki temu właśnie, że konsekwentnie przez te dziesiątki lat podaję na tacy siebie – ciągle niby nowego, ale jednak w stylu, który publiczność sobie ukochała, wychowała na nim swoje dzieci, a potem wnuki. Jestem szczęśliwy i w jakimś sensie spełniony, bo pozostałem niezależny. Mogę sobie pozwolić na kierowanie swoim losem artystycznie, czasowo i ekonomicznie. Mogę planować to, co lubię. Czasami muszę iść na jakiś kompromis. Bywam też trudny w pracy, bo jestem wymagający, co jest ogromnie różne od bycia kapryśnym. Kapryśny może byłem w młodości, kiedy wydawało mi się, że jestem lepszy od Łomnickiego i całego świata. Ale to trwało krótko. Myślę, że jestem teraz na takim etapie, że znam swoją wartość, ale mimo pozorów, mam w sobie o wiele więcej pokory. Miewa pan myśli: "Co by było, gdyby"? Miewam. Zastanawiam się, co by było, gdybym urodził się w Ameryce albo we Francji. Gdybym znał dobrze język francuski, to sądzę, że zostałbym tam i występował w Olympii, tej prawdziwej, z czasów, kiedy prowadził ją Bruno Coquatrix. Ale dzisiaj już nie, bo i tam jest zupełnie inny świat. Oczywiście artyści dawnych czasów zostaną na zawsze, jak ikony, tak jak u nas Irena Santor, która będzie pamiętana przez wiele lat, podobnie jak Ewa Demarczyk czy Violetta Villas. Myślę jednak, że na świecie jest o wiele większy szacunek i pamięć dla tych, którzy kiedyś tworzyli kulturę danego kraju. My za szybko zapominamy, a te dwie świeczki więcej na grobie Villas to trochę za mało. A szczególnie zapomina telewizja. Dzisiaj już nikt nie wie, kto to byli Aleksandra Śląska czy Tadeusz Łomnicki, co jest nie do pomyślenia. Myślę, że mało ludzi wie o takich gigantach jak Holoubek czy Zapasiewicz. Mówię akurat o swojej broszce, aktorskiej. Chociaż może nie o broszce, bo się to jakoś dzisiaj jednoznacznie kojarzy, a raczej o branży [śmiech]. Jest pan sentymentalny? Myślę że tak, bo potrafię puścić łzę na filmie, który oglądam, potrafię też się wzruszyć informacjami w "Faktach TVN" i w różnych gazetach, jak i losem ludzi, kiedy na przykład widzę na pasku w TVN24 Bis, że w Birmie wymordowano kilkaset kobiet i dzieci tylko z tego z powodu, że były muzułmanami. Byłem niedawno w Birmie i tak sobie myślę – w jaki sposób tych kilkaset osób mogło zaszkodzić całej społeczności? Wzruszają mnie też ludzkie gesty. Kiedy ktoś jest filantropem lub potrafi włączyć się w niesamowitą akcję, a wcale nie musi, albo ratuje komuś życie - to wszystko są sytuacje poruszające we mnie jakąś strunę, której się nie wstydzę. Ma pan życiowe motto? Tak. Czasami słuchać innych. I powtórzę: być przyzwoitym.
Michał Bajor kocha wyzwania – jako artysta i człowiek – one go konserwują. „Memu ciału wystarczy 36 i 6, mojej duszy potrzeba znacznie więcej” – przekonuje śpiewająco od ponad 40 lat. Michał Bajor kocha wyzwania – jako artysta i człowiek – one go konserwują. „Memu ciału wystarczy 36 i 6, mojej duszy potrzeba znacznie więcej” – przekonuje śpiewająco od ponad 40 lat. Spis treściMichał Bajor: Żyję dość higienicznieMichał Bajor: Co robię, żeby czuć się dobrze fizycznie? Młodość? Żeby facet o tym mówił?! I to w tym wieku? To trudne. Niezręczne. Mało obiektywne. Mogę najwyżej przyznać, że jestem postrzegany jako ktoś, kto – jak na swoje lata – nieźle się trzyma. Ale poważnie, rzeczywiście nie czuję się stary. Wciąż mam w sobie chęć, żeby spełniać swoje marzenia. Myślę, że to jest moja główna cecha, która mnie konserwuje. Bo w obliczu zbliżającej się sześćdziesiątki – w którą ciężko mi uwierzyć, gdy patrzę w lustro, niech już będzie, że jestem trochę zadufany (uśmiech) – nie wyobrażam sobie, że mógłbym pomyśleć, że wszystko jest już za mną. I nie chodzi mi o życie, ale o cele, które chcę osiągnąć. Ciągle mam w głowie myśli: jeszcze taką rolę chciałbym zagrać, jeszcze o tym zaśpiewać, jeszcze tam pojechać. Dużo podróżuję, to też mnie trzyma w formie. Wciąż szukam nowych bodźców i wrażeń. Michał Bajor: Żyję dość higienicznie Mam słabości – jakiś drink, papieros – ale tylko w wakacje, „przy ognisku”. Jednakże za główną przyczynę swojego czucia się nie najgorzej uważam sen. Śpię bardzo regularnie 9 godzin. Zasypiam jednak dopiero o drugiej nad ranem. Dużo czytam, jestem kinomanem i... telemanem. Programy polityczne mnie nudzą i drażnią, ale bardzo lubię filmy i ciekawostki ze świata, a że wśród 500 kanałów zawsze coś się uda znaleźć, zarywam czasami trochę nocy. I nie że od wczoraj – robię to od kilkunastu lat, więc organizm już mi się przestawił. Nie mogę za wcześnie wstawać, bo... moje gardło nie chciałoby potem pracować. Realizatorzy w studiach nagraniowych wiedzą, że pracuję dopiero od 17. Gdybym spał mniej niż 9 godzin, miałbym kłopoty z zaśpiewaniem wieczornego koncertu, gdyż czułbym się rozbity. Michał Bajor: Co robię, żeby czuć się dobrze fizycznie? Chodzę dwa razy w tygodniu na rehabilitację. Kiedyś dość niefortunnie upadłem na obie ręce, przez co groziły mi operacje barków, ale na szczęście dzięki rehabilitacjom udało mi się ich uniknąć. Dzięki tym zabiegom zacząłem też trochę trenować siłowo, żeby mi przybyło masy mięśniowej. Mam dwóch prywatnych trenerów – i od kilku lat w miarę regularnie z nimi ćwiczę. Kiedy zabraknie czasu, trenuję w domu na przyrządach – mam rozrysowane ćwiczenia i je wykonuję. Uważam, że robię to dla swojego dobra. To samo mam, jeśli chodzi o diety. Nie uznaję tych szybkich – one kończą się efektem jo-jo. Gdy byłem młodszy, wydawało mi się fantastyczne, że chudnę 5-7 kg w dwa tygodnie, ale potem wracało mi tyle samo. Teraz, jak widzę, że się trochę zaokrąglam, na miesiąc, dwa rezygnuję z węglowodanów i spokojnie zrzucam te 4-5 kg. Robię to raz w roku. Najczęściej, gdy zbliża się sesja zdjęciowa do nowej płyty. (śmiech) Czyli właśnie teraz! Michał Bajor - wokalista i aktor, którego znamy z roli Nerona w filmie „Quo Vadis” oraz niezwykłych interpretacji piosenek: „Nie chcę więcej”, „Nie opuszczaj mnie”, „Ogrzej mnie”, „Ja wbity w kąt”. W 2015 r. wydał 19. płytę pt. „Moja miłość” z tekstami W. Młynarskiego. Wysłuchała: Anna Fryszkiewicz - tekst pochodzi z miesięcznika "Zdrowie"
Dołącz do innych i śledź ten utwór Scrobbluj, szukaj i odkryj na nowo muzykę z kontem Podobne utwory Występuje także w Ten utwór występuje w jeszcze 21 albumach Podobne utwory Statystyki scroblowania Ostatni trend odsłuchiwania Dzień Słuchaczy Niedziela 30 Styczeń 2022 13 Poniedziałek 31 Styczeń 2022 5 Wtorek 1 Luty 2022 2 Środa 2 Luty 2022 2 Czwartek 3 Luty 2022 9 Piątek 4 Luty 2022 4 Sobota 5 Luty 2022 1 Niedziela 6 Luty 2022 3 Poniedziałek 7 Luty 2022 4 Wtorek 8 Luty 2022 6 Środa 9 Luty 2022 6 Czwartek 10 Luty 2022 5 Piątek 11 Luty 2022 1 Sobota 12 Luty 2022 6 Niedziela 13 Luty 2022 5 Poniedziałek 14 Luty 2022 3 Wtorek 15 Luty 2022 3 Środa 16 Luty 2022 10 Czwartek 17 Luty 2022 4 Piątek 18 Luty 2022 5 Sobota 19 Luty 2022 6 Niedziela 20 Luty 2022 4 Poniedziałek 21 Luty 2022 7 Wtorek 22 Luty 2022 7 Środa 23 Luty 2022 7 Czwartek 24 Luty 2022 10 Piątek 25 Luty 2022 11 Sobota 26 Luty 2022 12 Niedziela 27 Luty 2022 3 Poniedziałek 28 Luty 2022 4 Wtorek 1 Marzec 2022 10 Środa 2 Marzec 2022 3 Czwartek 3 Marzec 2022 7 Piątek 4 Marzec 2022 9 Sobota 5 Marzec 2022 1 Niedziela 6 Marzec 2022 5 Poniedziałek 7 Marzec 2022 9 Wtorek 8 Marzec 2022 6 Środa 9 Marzec 2022 6 Czwartek 10 Marzec 2022 4 Piątek 11 Marzec 2022 6 Sobota 12 Marzec 2022 8 Niedziela 13 Marzec 2022 5 Poniedziałek 14 Marzec 2022 3 Wtorek 15 Marzec 2022 9 Środa 16 Marzec 2022 8 Czwartek 17 Marzec 2022 8 Piątek 18 Marzec 2022 3 Sobota 19 Marzec 2022 13 Niedziela 20 Marzec 2022 7 Poniedziałek 21 Marzec 2022 8 Wtorek 22 Marzec 2022 5 Środa 23 Marzec 2022 3 Czwartek 24 Marzec 2022 5 Piątek 25 Marzec 2022 4 Sobota 26 Marzec 2022 6 Niedziela 27 Marzec 2022 6 Poniedziałek 28 Marzec 2022 7 Wtorek 29 Marzec 2022 4 Środa 30 Marzec 2022 9 Czwartek 31 Marzec 2022 10 Piątek 1 Kwiecień 2022 7 Sobota 2 Kwiecień 2022 9 Niedziela 3 Kwiecień 2022 7 Poniedziałek 4 Kwiecień 2022 8 Wtorek 5 Kwiecień 2022 7 Środa 6 Kwiecień 2022 11 Czwartek 7 Kwiecień 2022 12 Piątek 8 Kwiecień 2022 12 Sobota 9 Kwiecień 2022 7 Niedziela 10 Kwiecień 2022 5 Poniedziałek 11 Kwiecień 2022 4 Wtorek 12 Kwiecień 2022 6 Środa 13 Kwiecień 2022 6 Czwartek 14 Kwiecień 2022 2 Piątek 15 Kwiecień 2022 9 Sobota 16 Kwiecień 2022 10 Niedziela 17 Kwiecień 2022 8 Poniedziałek 18 Kwiecień 2022 5 Wtorek 19 Kwiecień 2022 8 Środa 20 Kwiecień 2022 12 Czwartek 21 Kwiecień 2022 11 Piątek 22 Kwiecień 2022 6 Sobota 23 Kwiecień 2022 8 Niedziela 24 Kwiecień 2022 6 Poniedziałek 25 Kwiecień 2022 3 Wtorek 26 Kwiecień 2022 9 Środa 27 Kwiecień 2022 2 Czwartek 28 Kwiecień 2022 7 Piątek 29 Kwiecień 2022 4 Sobota 30 Kwiecień 2022 4 Niedziela 1 Maj 2022 2 Poniedziałek 2 Maj 2022 7 Wtorek 3 Maj 2022 3 Środa 4 Maj 2022 6 Czwartek 5 Maj 2022 7 Piątek 6 Maj 2022 7 Sobota 7 Maj 2022 7 Niedziela 8 Maj 2022 3 Poniedziałek 9 Maj 2022 7 Wtorek 10 Maj 2022 6 Środa 11 Maj 2022 1 Czwartek 12 Maj 2022 2 Piątek 13 Maj 2022 7 Sobota 14 Maj 2022 0 Niedziela 15 Maj 2022 4 Poniedziałek 16 Maj 2022 3 Wtorek 17 Maj 2022 7 Środa 18 Maj 2022 9 Czwartek 19 Maj 2022 8 Piątek 20 Maj 2022 4 Sobota 21 Maj 2022 5 Niedziela 22 Maj 2022 7 Poniedziałek 23 Maj 2022 5 Wtorek 24 Maj 2022 4 Środa 25 Maj 2022 5 Czwartek 26 Maj 2022 7 Piątek 27 Maj 2022 10 Sobota 28 Maj 2022 3 Niedziela 29 Maj 2022 6 Poniedziałek 30 Maj 2022 6 Wtorek 31 Maj 2022 4 Środa 1 Czerwiec 2022 3 Czwartek 2 Czerwiec 2022 5 Piątek 3 Czerwiec 2022 6 Sobota 4 Czerwiec 2022 6 Niedziela 5 Czerwiec 2022 2 Poniedziałek 6 Czerwiec 2022 5 Wtorek 7 Czerwiec 2022 3 Środa 8 Czerwiec 2022 5 Czwartek 9 Czerwiec 2022 4 Piątek 10 Czerwiec 2022 7 Sobota 11 Czerwiec 2022 0 Niedziela 12 Czerwiec 2022 2 Poniedziałek 13 Czerwiec 2022 3 Wtorek 14 Czerwiec 2022 5 Środa 15 Czerwiec 2022 5 Czwartek 16 Czerwiec 2022 1 Piątek 17 Czerwiec 2022 4 Sobota 18 Czerwiec 2022 8 Niedziela 19 Czerwiec 2022 6 Poniedziałek 20 Czerwiec 2022 8 Wtorek 21 Czerwiec 2022 3 Środa 22 Czerwiec 2022 4 Czwartek 23 Czerwiec 2022 4 Piątek 24 Czerwiec 2022 9 Sobota 25 Czerwiec 2022 1 Niedziela 26 Czerwiec 2022 3 Poniedziałek 27 Czerwiec 2022 8 Wtorek 28 Czerwiec 2022 4 Środa 29 Czerwiec 2022 4 Czwartek 30 Czerwiec 2022 2 Piątek 1 Lipiec 2022 4 Sobota 2 Lipiec 2022 3 Niedziela 3 Lipiec 2022 4 Poniedziałek 4 Lipiec 2022 6 Wtorek 5 Lipiec 2022 6 Środa 6 Lipiec 2022 5 Czwartek 7 Lipiec 2022 8 Piątek 8 Lipiec 2022 4 Sobota 9 Lipiec 2022 3 Niedziela 10 Lipiec 2022 7 Poniedziałek 11 Lipiec 2022 2 Wtorek 12 Lipiec 2022 3 Środa 13 Lipiec 2022 4 Czwartek 14 Lipiec 2022 2 Piątek 15 Lipiec 2022 4 Sobota 16 Lipiec 2022 5 Niedziela 17 Lipiec 2022 2 Poniedziałek 18 Lipiec 2022 4 Wtorek 19 Lipiec 2022 4 Środa 20 Lipiec 2022 3 Czwartek 21 Lipiec 2022 9 Piątek 22 Lipiec 2022 3 Sobota 23 Lipiec 2022 6 Niedziela 24 Lipiec 2022 2 Poniedziałek 25 Lipiec 2022 2 Wtorek 26 Lipiec 2022 4 Środa 27 Lipiec 2022 2 Czwartek 28 Lipiec 2022 3 Piątek 29 Lipiec 2022 5 Odtwórz ten utwór YouTube Spotify Spotify Zewnętrzne linki Apple Music O tym wykonwacy Michał Bajor 22 632 słuchaczy Powiązane tagi Od dzieciństwa związany ze środowiskiem scenicznym w Opolu gdzie jego ojciec Ryszard Bajor był aktorem w teatrze lalek. Pobierał lekcje tańca oraz gry na fortepianie. Dziecięcy debiut aktorski miał miejsce w Czerwonym Kapturku gdzie zagrał Wilka. W 1970 roku zadebiutował na eliminacjach festiwalu w rodzinnym mieście Opolu. W 1973 wygrywa na Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze brawurowym wykonaniem piosenki "Siemionowna", po czym zostaje zaproszony do udziału w XIII Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie. W latach 1975-1976 bierze udział w koncert… dowiedz się więcej Od dzieciństwa związany ze środowiskiem scenicznym w Opolu gdzie jego ojciec Ryszard Bajor był aktorem w teatrze lalek. Pobierał lekcje tańca oraz gry na fortepianie. Dziecięcy deb… dowiedz się więcej Od dzieciństwa związany ze środowiskiem scenicznym w Opolu gdzie jego ojciec Ryszard Bajor był aktorem w teatrze lalek. Pobierał lekcje tańca oraz gry na fortepianie. Dziecięcy debiut aktorski miał miejsce w Czerwonym Kapturku… dowiedz się więcej Wyświetl pełny profil wykonawcy Podobni wykonawcy Wyświetl wszystkich podobnych wykonawców
I potem jak wieść niesie, w maleńkiej kawiarence artyści i poeci sprzedają swoje serca. (sł. Marcin Sosnowski, muz. Grzegorz Turnau) Kiedy tylko napisałam tekst, w którym zaznaczyłam, że chciałabym nieco zmienić (a właściwie rozszerzyć) tematykę tego miejsca i poświęcić go w głównej mierze na to, co sprawia mi najwięcej radości, zajmuje moją głowę i czas wolny, wiedziałam, że któregoś dnia powstanie właśnie ten post. Jeżeli znacie moje upodobania choć trochę, z pewnością nie zdziwią Was moje słowa – raczej fakt, że dopiero teraz postanowiłam powiedzieć coś mojego życiaOsoba, o której chcę dzisiaj napisać, jest dla mnie wyjątkowa. I choć nigdy nie rozmawiałam z nią dłużej niż kilka minut, uwielbiam ją całą sobą. Co więcej, całkiem skutecznie roztapia to moje kamienne serce, zabiera je i naprawia, robi z nim fajne rzeczy, po czym oddaje, ale szybko zabiera je na kolejny serwis. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – ponieważ to Michał Bajor. duszy gram / W cienistych słowo-sadach / Jej się spowiadam / Dla mojej duszy gram / Trójdźwiękiem – myśli, uczuć, tęsknień. (sł. Andrzej Poniedzielski, muz. Michał Bajor)Tak, tak, wiem, można się było tego spodziewać. Moja miłość do tego, co robi Michał Bajor i do sposobu, w jaki to robi, jest powszechnie znana. Niestety, choć w wielu przypadkach mogę śmiało powiedzieć – uwielbiam i cenię od zawsze!, w tym przypadku mowa raczej o plus minus 10 latach nieprzerwanego uczucia (artystycznego). To niesamowite, co ten człowiek ze mną robi! Robi rzeczy piękne i budzi emocje, a to jest dla mnie najważniejsze, ale o tym nie opowiem więcej, Bajor – artysta absolutnyMichał Bajor jest dla mnie artystą absolutnym. Nie tylko doskonale śpiewa, lecz także fenomenalnie gra, mistrzowsko przekazuje emocje na scenie, niezależnie od tego, czy stoi przy mikrofonie, czy odgrywa kolejną rolę. Bardzo żałuję, że – jak sam twierdzi – film trochę się na niego obraził. Zdecydowanie powinno się dla niego znaleźć miejsce w nowej produkcji. W końcu niejednokrotnie udowodnił, że jest odpowiednim człowiekiem na właściwym cenię teksty o czymś. Jasne, nie znaczy to, że słucham samej poezji śpiewanej, ale teksty mnie ujmują. Dzięki temu, co śpiewa Michał Bajor, bliżej przyjrzałam się autorom. Wgłębiłam się w ich twórczość, poznałam mnóstwo świetnych utworów, zakochałam się w setkach słów. To, co zazwyczaj najbardziej kocham u Michała Bajora, pisze w dużej mierze Wojciech Młynarski, jest niesamowity, bardzo go podziwiam i polecam wszystkim zapoznanie się z tym, co nic prócz małej chwilki żalu nie złączy nas, kochana, w tym dziwnym życiu, śmiesznym balu miłości niewyznanych. (muz. W. Korcz, sł. W. Młynarski).Król literackiego popuKocham ten literacki pop, głos Michała Bajora jest tak niesamowity, kojący, a jednocześnie emocjonujący, mocny. Nie można porównać tego, co dzieje się na scenie, z tym co znajduje się na płytach. Oczywiście studyjne wersje również są cudowne, ale to, co dzieje się ze mną na koncertach… Magia! Wierzę w to, co słyszę, czuję to i uwielbiam, tak bardzo uwielbiam!Mam wrażenie, że Bajor potrafi wcielić się w każdą rolę i robi to świetnie. Polecam serdecznie więcej niż Nerona, bo choć fenomenalny, może być jeszcze lepiej! (Uwielbiam W biały dzień czy Medium, dla mnie te filmy to prawdziwa uczta!)Każdy wywiad utwierdza mnie też w przekonaniu, że jest to człowiek niesamowicie mądry, serdeczny, mam wrażenie, że również ciepły, rodzinny… Taki, z którym chciałoby się gadać i gadać, bez przerwy. Poza tym cenię też fakt, że nie wiemy właściwie nic poza tym, co sam Michał Bajor chce nam powiedzieć, jego życie prywatne jest jak najbardziej prywatne i nie przeczytamy o nim na żadnym portalu plotkarskim, nie karmi się skandalem, tworzy z daleka od ścianek…Jeszcze masz jakąś twarz, jakieś ciało / Celę, w której uwięził cię byt / Jeszcze się dotąd nic nie udało / Jedno wiesz, było głupio i wstyd / W pustych dni gęstą sieć zaplątany / W węzłach żył słyszysz szum ciemnej krwi / Nie ma prawd, nie ma kłamstw / Jedno wiesz, jesteś sam Pogodzony już z klęską ktoś… nikt… (sł. Jonasz Kofta, muz. Piotr Rubik)Nieunikniony i nieodgadnionyW Michale Bajorze jest również coś nieodgadnionego. W jego spojrzeniu, gestach, uśmiechu. Nie umiem tego wytłumaczyć i nie chcę tutaj snuć domysłów, ale jest w tym jakaś taka zadziorność. Ta cecha sprawia, że jest jeszcze bardziej… przyciągający. 😉Chyba wystarczy, choć wydaje mi się, że mogłabym godzinami. Mam nadzieję, że to trochę rozjaśni rozpływanie się nad koncertami i setki moich tweetów. Jest wiele osób, które podziwiam, a ich pracę i działalność uwielbiam, zachwycam się tym, bo tak czuję. Nie będę tego uciszać, ani zmuszać do kamiennej twarzy, bo komuś to nie Bajor wśród tych osób zajmuje miejsce najważniejsze, jest moim artystycznym numerem jeden, artystą mojego życia i mam nadzieję, że choć jedna osoba po przeczytaniu tego tekstu, przesłuchaniu jego utworów lub obejrzeniu filmu stwierdzi, że było warto. Ja jestem pewna, że jest!Właśnie wróciłam z kolejnego recitalu i kolejny raz czuję bez żadnej ściemy, że to jedne z najlepszych, jeżeli nie najlepsze artystyczne wydarzenia, w których biorę udział. Każde z nich jest dla mnie prawdziwą ucztą, są cudowne! Życzę Wam takich emocji jak najwięcej! 🙂This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you Read More
michał bajor nie chcę więcej tekst